Mała Tasia z tatusiem wyszła na podwórko wielkiej kamienicy. Słońce stało wysoko, ale budynki dookoła dawały zawsze trochę dobrego cienia. Tatuś siadał na ławeczce i czytał gazetę. Tasia budowała babki z pisaku w piaskownicy. Szybko jej się to znudziło i usiadła obok tatusia.
– Jak to się stało, że jestem? – zapytała Tasia.
– Twoja mamusia i tatuś bardzo chcieli cię mieć, no i urodziłaś się.
– Dlaczego chcieliście mnie mieć?
– Bo wszystkie mamusie i tatusiowie już mieli swoje córeczki, a my nie i było nam bardzo przykro.
-Mhm…
Dziewczynka zamyśliła się, a potem pobiegła za piłką, która toczyła się po podwórku. Nagle zatrzymała się i spoglądała uważnie na chłopców, którzy bawili się w wojnę. Karabinami z patyków strzelali do każdego. Jeden z chłopców powiedział:
– No, to już wszyscy nie żyją. Nareszcie!
Tasia nie wiedziała co to znaczy, ale zaczęła płakać. Chłopcy porzucili kije i pobiegli do domów. Tatuś podniósł jeden z kijków i powiedział:
– Chodź, zrobimy wędkę.
– Z kijka? – zapytała Tasia.
– No, jasne. Mam tu kawałek sznurka. A ty miałaś guzik, prawda?
– Mhm…
Tasia otworzyła dłoń i pokazała mały złoty guziczek.
– To będzie robak. No wiesz, ryby łowi się na robaki.
Powiedział tatuś przywiązując guzik do sznureczka, który wyjął z kieszeni.
– Mhm…
Tasia chwyciła szybko wędkę i zanurzyła w trawie. Wiedziała, że ryby łowi się w rzece, ale na podwórku nie było akurat rzeki, ani nawet żadnej kałuży. Trawa była zielona i głęboka prawie tak, jak rzeka, w której łowili z tatusiem wąsate ryby.
Po chwili wędka zaczęła się szarpać, a Tasia zawołała uradowana:
– Popatrz, jaka wielka ryba!
– Rzeczywiście olbrzymia! Trzymaj mocno, żeby ci nie uciekła! – zawołał tatuś.
– Mhm… – Tasia mocowała się z wędką.
Wreszcie razem wyciągnęli rybę na brzeg trawnika. Usiedli na ławeczce i z podziwem jej się przyglądali, a potem wypuścili ją z powrotem.
– Co to znaczy, że się kogoś kocha? – zapytała nagle Tasia.
– Jest się dla kogoś bardzo dobrym – odpowiedział tatuś.
– Tak, jak mamusia? – dalej pytała Tasia.
– Tak, tak, jak mamusia i tatuś.
– Mhm… – zamyśliła się Tasia.
– Chodź, złowimy teraz największą rybę na świecie!
– Wiem… taka ryba, to wieloryba!
Znowu zarzucili wędkę w trawę – bardzo, bardzo głęboko. Ta zabawa podobała się Tasi. Zawsze już nosiła w kieszeni ten mały złoty guziczek, z którego tak łatwo można było zrobić wędkę. Jeśli było jej smutno, siadała na ławeczce i znów łowiła wielorybę razem z tatusiem.